David Ricardo najpierw pracował w rodzinnej firmie, potem zdobył fortunę jako makler i stał się jednym z najbogatszych ludzi w Wielkiej Brytanii. I dopiero wtedy zajął się ekonomią od strony teoretycznej, naukowej.
Ricardo żył w latach 1772–1823. Jest jednym z głównych teoretyków klasycznej szkoły ekonomii, zalicza się go do najwybitniejszych klasyków nauk ekonomicznych. Jednocześnie trudno znaleźć innego wybitnego ekonomistę z tak barwnym życiorysem. Był synem maklera giełdowego i miał szesnaścioro rodzeństwa. Nie zdobył formalnego wykształcenia, był samoukiem, bo od 14. roku życia pracował w firmie swego ojca. Mając 21 lat, ożenił się z chrześcijanką i pod jej wpływem przeszedł z judaizmu na chrześcijaństwo. Jego rodzice nie zaakceptowali wyboru syna. Tak bardzo byli temu przeciwni, że wydziedziczyli go z rodzinnego majątku i zerwali z nim kontakt.
Kariera maklera
Młodego Ricardo to nie załamało. Postanowił samodzielnie robić karierę maklera. Szło mu to tak dobrze, że w cztery lata dorobił się wielkiej fortuny, stając się, w wieku 25 lat, jednym z najbogatszych ludzi w kraju. Ale dopiero w wieku 41 lat zdecydował, że wycofa się z interesów i poświęci całkowicie działalności naukowej i politycznej. Już wcześniej zaczął poszerzać swoją wiedzę teoretyczną, najpierw w takich dziedzinach jak chemia, mineralogia, geologia, matematyka. Był też założycielem Geologicznego Towarzystwa Anglii. Później zajął się badaniami nad ekonomią i polityką. Został parlamentarzystą i działaczem Partii Wigów, opowiadając się m.in. przeciwko rozwiązaniom utrudniającym wolny handel (np. cłom na cukier i drewno). Był także za zniesieniem niewolnictwa. Przystąpił do Klubu Ekonomii Politycznej, który założył jego przyjaciel – James Mill.
Zasady Ricardo
Jego głównym dziełem była książka pod tytułem „Zasady ekonomii politycznej i opodatkowania”. Stwierdził w niej, że wartość większości produktów ma swe źródło w pracy, że produkt jest na ogół wart tyle, ile włożona weń praca. Tę teorię nazwał „laborystyczną teorią wartości”. „Wartość towaru albo ilość innych towarów, na które może on być wymieniony, zależy od relatywnej ilości pracy, która jest konieczna do jego produkcji, i nie jest większa ani mniejsza od wynagrodzenia za tę pracę” – pisał. W pierwszym rozdziale swego sztandarowego dzieła dowodził także, że cena rynkowa produktu nie odpowiada w pełni jego rzeczywistej wartości.
W tej książce przedstawił też inną ze swych najważniejszych teorii: teorię kosztów komparatywnych. Obalał w niej tezy merkantylistów, którzy uważali, że państwo powinno dążyć do jak największej nadwyżki w handlu zagranicznym, czyli jak największej przewagi eksportu nad importem. Ricardo nie zgadzał się z tym poglądem, był orędownikiem wolnego handlu, do którego jednak stworzył przekonujące uzasadnienie – właśnie w postaci teorii kosztów komparatywnych. Zakłada ona, że dany kraj powinien wyspecjalizować się w tym, co produkuje najlepiej, że nie powinien dążyć do tego, by produkować wszystko, co się da. Ricardo uważał bowiem, że jeśli jakiś towar jest produkowany lepiej (bardziej efektywnie) w innym kraju, to lepiej go tam kupować, zamiast produkować u siebie, a w zamian sprzedawać temu krajowi towary, w których produkcji jesteśmy od niego lepsi, bardziej efektywni. Zdaniem Ricardo dzięki takiemu podejściu na handlu zagranicznym możemy zyskać więcej niż wtedy, gdy skupiamy się na tym, by mieć jak największy eksport i jego przewagę nad importem. Ta teoria skłania do tego, by na handel międzynarodowy i płynące z niego korzyści patrzeć całościowo, a nie tylko wycinkowo, skupiając się np. wyłącznie na bilansie handlowym.
Cena pracy
Kolejną ważną teorią stworzoną przez Ricardo była teoria płacy. Stała w sprzeczności z katolicką nauką społeczną, ponieważ zakładała, że praca jest tylko towarem, płaca ceną pracy, a rynek pracy rządzi się wyłącznie prawem podaży i popytu. To znaczy, że jeśli jest za dużo pracowników (czemu towarzyszy wysoki poziom bezrobocia), to płace maleją, a jeśli ich brakuje – płace rosną. Odchylało to je w ten sposób od tzw. naturalnej ceny pracy, którą według Ricardo są minimalne koszty utrzymania robotnika. Według niego, jeśli płaca spada poniżej ceny naturalnej, to wtedy zmniejsza się też wskaźnik urodzeń, co po jakimś czasie skutkuje tym, że pracowników jest za mało. W ślad za tym płace rosną, co doprowadza do wyższego wskaźnika urodzeń i w efekcie w kolejnym pokoleniu pracowników znów jest za dużo, a płaca wraca do swej ceny naturalnej. Choć ta cena cały czas rośnie, m.in. dlatego, że rosną koszty utrzymania.
W myśl swej teorii płac Ricardo sprzeciwiał się pomocy socjalnej dla najbiedniejszych, bo w jego opinii pogarsza ona sytuację robotników, prowadząc do zwiększenia wskaźnika urodzeń, przez co przybywa rąk do pracy. A gdy ich przybywa, to płace maleją.
W czasach Ricardo robotnicy żyli w straszliwej nędzy, byli bezwzględnie eksploatowani, a ciężką pracę fizyczną wykonywały nawet małe, sześcioletnie dzieci (np. pchając w kopalniach wózki wypełnione węglem w korytarzach, które były za niskie dla dorosłych). Do takich sytuacji prowadził właśnie ów powszechny wówczas w sferach gospodarczych zimny, bezwzględny sposób myślenia – że praca jest tylko towarem i o wysokości płac powinien decydować wyłącznie rynek.
Co hamuje rozwój gospodarczy
Ricardo był też przeciwny cłom na towary rolne, bo z ich powodu rosły ceny żywności, a wraz z tym koszty utrzymania robotników. Dlaczego to według niego było ważne? Dlatego, że w jego opinii robotnicy, przygnieceni swym ubóstwem, nie są zainteresowani rozwojem i wzrostem gospodarczym. Kluczowi dla tego rozwoju i wzrostu są więc przedsiębiorcy i to, czy mają wystarczające zyski, by móc akumulować kapitał i inwestować go w rozwijanie swych firm. Jednak przy szybko rosnących kosztach utrzymania robotników, a więc także ich płacach, zyski przedsiębiorców maleją, co jest hamulcem rozwoju gospodarczego i prowadzi według Ricardo do stagnacji ekonomicznej. Dlatego walczył on w parlamencie o zniesienie ceł na zboża.
Jego troska o rozwój gospodarczy kraju sprawiła też, że był przeciwny podatkowi od zysków firm, bo taki podatek jego zdaniem prowadzi do wzrostu cen towarów, czyli jest przerzucany na konsumentów. Sprzeciwiał się również podatkowi dochodowemu od płac, bo ten z kolei skutkuje ich wzrostem, co obniża zyski przedsiębiorców i tempo, w jakim akumulują oni kapitał. Z tych powodów był za niskimi wydatkami państwa i podatkami ściąganymi przede wszystkim z nieproduktywnych sfer gospodarki. Opowiadał się za systemem podatkowym obciążającym w pierwszej kolejności dochody właścicieli ziemskich. Z takim stanowiskiem związana była kolejna opracowana przez Ricardo teoria: teoria renty gruntowej. Renta gruntowa to dochód z dzierżawy ziemi. David Ricardo przekonywał, że opodatkowanie dochodów z renty gruntowej nie wpłynie negatywnie na rolnictwo. Wysokość stawek za dzierżawę ziemi zależy bowiem wyłącznie od popytu na nią. Jeśli więc wzrasta popyt na ziemię, to zwiększają się też stawki za jej dzierżawę, co podnosi dochody właścicieli ziemskich. Jednak to, czy ich dochody rosną, czy maleją, nie ma wpływu na efektywność wykorzystania ziemi. To zaś oznacza, że opodatkowanie tych dochodów nie wpłynęłoby negatywnie na rozwój rolnictwa. Tym bardziej że – jak zauważył Ricardo – wraz z rosnącą liczbą ludności wzrasta popyt na żywność. To zaś sprawia, że pod uprawę wykorzystuje się nie tylko te najlepsze, ale i gorsze, a nawet najgorsze grunty. W ślad za tym jednak rosną stawki dzierżawy za grunty rolne najlepszej jakości, z których uzyskuje się wyższe plony. Związane z tym wyższe dochody z dzierżawy ziemi, jak twierdził Ricardo, nie są w żaden sposób zasłużone przez jej właściciela. I także dlatego był za opodatkowaniem dochodów z dzierżawy gruntów.
Teoria pieniądza
Ważną częścią dorobku Ricardo jest też opracowana przez niego ilościowa teoria pieniądza. Zakłada ona, że ilość pieniądza w obiegu ma wpływ na poziom cen i że jeśli ilość sprzedawanych towarów jest na tym samym poziomie, to ceny zmieniają się w zależności od podaży pieniądza. Im więc więcej trafia go do obiegu, tym ceny są wyższe. I na odwrót: jeśli podaż pieniądza jest zbyt mała, to wówczas ceny maleją. Dlatego też według Ricardo ilość pieniądza w obiegu powinna pozostawać we właściwej relacji do realnej ilości towarów i usług na rynku. Właściwa ilość pieniądza w obiegu to taka, która pozwala w sposób niezakłócony zrealizować wszystkie transakcje wymiany na rynku.
David Ricardo opowiadał się za wolnością ekonomiczną, za zapewnieniem swobody działalności gospodarczej. Twierdził, że państwo nie powinno ingerować w relacje między przedsiębiorcami a pracownikami, argumentując, że najlepszym regulatorem tych relacji są prawa ekonomiczne, rynek i że one same wystarczą do tego, by relacje między pracodawcami a pracownikami były odpowiednie. Trzeba jednak pamiętać, że kierowanie się taką teorią doprowadziło m.in. do głodu w Irlandii (będącego XIX-wiecznym symbolem niemal całkowitego braku interwencji państwa w gospodarkę i jego pomocy dla biednych) i śmierci głodowej wielu Irlandczyków, których pozostawiono na pastwę losu, gdy z powodu zarazy ziemniaczanej zabrakło im żywności.
Ricardo był też – jak już wspomniałem – za wolnym handlem, za zniesieniem wszelkich barier w handlu zagranicznym. Ale i w tym przypadku należy zastrzec, że spełnianie takich postulatów prowadziło wtedy do pogłębienia nędzy robotników. Bo wolny handel potęgował konkurencję i wymuszał obniżanie cen, a w ślad za tym obniżanie płac (ten mechanizm i dziś działa tak samo).
Innymi słowy, choć David Ricardo miał niewątpliwie wielki wkład w rozwój myśli ekonomicznej, to niektóre jego poglądy i teorie budzą do dziś uzasadnione kontrowersje. Tym bardziej że w okresie, w którym żył, usprawiedliwiały one bezwzględny wyzysk pracowników. Z Ricardo jest więc nieco podobnie jak z Marksem, który skądinąd wiele z jego myśli zaczerpnął. W wielkiej mierze komunistyczna myśl Marksa stanowiła reakcję na ciemne strony kapitalizmu, lecz, jak wiemy, jego lekarstwo okazało się dużo gorsze od choroby.•
Więcej o ekonomii na stronie www.nbp.pl. Zainteresowała cię treść artykułów? Podziel się z najbliższymi! Zaproś ich do odwiedzenia strony ekonomia.gosc.pl, gdzie zamieszczamy kolejne odcinki cyklu „Ekonomia po prostu”.