Co z tą inflacją?

Jacek Krzemiński

|

GN 24/2020

publikacja 11.06.2020 07:37

Najprościej zdefiniować inflację jako wzrost przeciętnego poziomu cen w całej gospodarce. A jeśli ceny rosną, to za tę samą ilość pieniędzy możemy kupić coraz mniej.

Jeśli pojawi się inflacja, to za tę samą kwotę możemy kupić mniej towarów niż wcześniej. Jeśli pojawi się inflacja, to za tę samą kwotę możemy kupić mniej towarów niż wcześniej.
canstockphoto

Inflacja jest naturalnym zjawiskiem, towarzyszy nam od wieków i występuje we wszystkich krajach. Jeśli gospodarka się rozwija, to ludzie coraz więcej zarabiają, coraz więcej też kupują, co prowadzi do wzrostu cen. Dzieje się tak zgodnie z jednym z podstawowych ekonomicznych praw – prawem podaży i popytu.

Skąd się bierze inflacja?

Inflacja może mieć więc przyczyny podażowe – tak dzieje się wtedy, gdy jakichś towarów jest na rynku za mało, przez co rosną ich ceny. Może mieć też przyczyny popytowe – gdy wzrasta zapotrzebowanie na dane dobro. To są naturalne zjawiska. Inflacja staje się problemem dopiero wtedy, gdy jest zbyt wysoka, gdy ceny rosną zbyt szybko. Co do tego prowadzi? Powodów może być kilka. Wystarczy, że państwo radykalnie zwiększy swe wydatki, przez co bardzo szybko rośnie popyt na różne towary i usługi, a w konsekwencji ich ceny. To samo może zdarzyć się, gdy gospodarka rozwija się zbyt szybko, czemu towarzyszy zazwyczaj dynamiczny wzrost pensji. Wtedy, jeśli będzie wiązać się z tym duży wzrost konsumpcji, efekt może być taki sam. Tak dzieje się też, gdy podaż pieniądza na rynek gwałtownie zwiększają banki komercyjne, chcąc udzielić jak najwięcej pożyczek i kredytów. To może mieć miejsce np. w sytuacji nasilonego popytu na kredyty konsumpcyjne czy mieszkaniowe.

W przeszłości przyczyną wysokiej inflacji bywał też dodruk pieniędzy przez państwo, które decydowało się na to, by pokryć deficyt w swym budżecie. Taki dodruk mógł nie tylko powodować zbyt dużą inflację, ale i obniżyć wartość waluty kraju w porównaniu z wartością innych walut, czyli doprowadzić do jej dewaluacji. Obecnie dodruk pieniądza w celu zwiększania wydatków jest niemożliwy, gdyż polityka pieniężna jest prowadzona niezależnie od rządów przez banki centralne.

Powodem szybkiego wzrostu cen może być także niespodziewany wzrost kosztów firm, wywołany np. gwałtownym skokiem cen ropy, co prowadzi do podwyżki cen paliw. Wtedy firmy muszą podnosić ceny swoich towarów, żeby zrekompensować sobie zwiększone koszty. Wystarczy, że ceny produkowanych dóbr lub świadczonych usług podniesie tylko część firm lub wzrost cen dotyczy tylko jednej lub kilku branż, a wywołuje to efekt domina. Dzieje się tak dlatego, że zaopatrujące się w ich towary i usługi przedsiębiorstwa też muszą podnieść swe ceny. Jeśli więc np. wzrastają ceny prądu, to automatycznie mogą wzrosnąć ceny tych towarów, przy których produkcji zużywa się dużo energii elektrycznej. Ten efekt widać dobrze w przypadku paliw, bo jeśli one drożeją, droższy jest transport, a to może przełożyć się na wzrost cen wielu towarów. To dlatego zbyt wysoka inflacja niejednokrotnie była powodowana przez gwałtowne podwyżki cen paliw. Taka sytuacja miała miejsce w wielu krajach w latach 70. XX w., gdy ceny ropy w krótkim czasie zwiększyły się kilkakrotnie, a w ślad za tym poszybowały w górę ceny paliw.

Jeśli ceny szybko rosną, to realna wartość pensji jest niższa (można za nią coraz mniej kupić), co może doprowadzić do nasilenia się żądań płacowych. By przyznać podwyżki, firmy muszą zazwyczaj podnieść swoje ceny. Może być też tak, że przy szybkim wzroście cen ludzie wykupują towary, bojąc się, że one podrożeją lub ich zabraknie, bo inni je wykupią. Jeśli tak się dzieje, to ich ceny, na skutek zwiększonego popytu, rzeczywiście rosną – wynika to z prawa podaży i popytu.

Skutki czuje każdy

Negatywne skutki zbyt wysokiej inflacji odczuwa każdy konsument i każde przedsiębiorstwo. Prowadzi ona bowiem nie tylko do dużego spadku realnej wartości naszych dochodów. Oznacza także bardzo zwiększone ryzyko i niepewność w działalności firm, ale i w przypadku przeciętnego Kowalskiego. Gdy budujemy dom, a ceny materiałów i usług budowlanych szybko rosną, to nie wiemy, ile ta budowa będzie ostatecznie kosztować. To samo dotyczy inwestycji firm, produkcji oraz usług – trudno przewidzieć ich przyszłe koszty, a więc trudno też ustalić ceny, po jakich trzeba będzie je sprzedawać, żeby nie dołożyć do interesu. Jest to szczególnie dotkliwe przy podpisywaniu długoterminowych umów z odbiorcami produktów i usług. Dobrym przykładem takiej sytuacji jest budowa autostrad. Firma, która wygrywa przetarg na wykonanie odcinka autostrady, zobowiązuje się w umowie ze zleceniodawcą, że zbuduje go za z góry określoną kwotę. Jeśli w trakcie budowy ceny materiałów budowlanych zaczną gwałtownie rosnąć, to wykonawca może nie tylko nie zarobić na kontrakcie, ale wręcz do niego dołożyć.

Cel inflacyjny

Wysoka inflacja jest tak groźnym dla gospodarki zjawiskiem, że rządy poszczególnych państw starają się do niej nie dopuścić, a jeśli do niej dojdzie – jak najszybciej ją zmniejszyć. To zadanie powierza się głównie bankom centralnym, prowadzącym politykę pieniężną w danym kraju i wyznaczającym zazwyczaj tzw. cel inflacyjny, czyli taki poziom wzrostu cen, który uznaje się za bezpieczny. Co banki centralne robią, żeby osiągnąć cel inflacyjny? Podstawowym narzędziem, którego używają do wpływania na wysokość inflacji, jest poziom stóp procentowych (od nich zależy oprocentowanie kredytów, czyli ich cena), w Polsce ustalany przez działającą przy Narodowym Banku Polskim Radę Polityki Pieniężnej. Jeśli inflacja przekracza cel inflacyjny, bank centralny może zdecydować o podniesieniu stóp procentowych. Robi to po to, żeby podwyższyć koszt (oprocentowanie) kredytów, bo jeśli one podrożeją, firmy, instytucje i zwykli ludzie rzadziej je biorą. To zaś prowadzi różnymi kanałami do ograniczenia konsumpcji i wolniejszego wzrostu cen.

Ma to też negatywne konsekwencje, bo przy wyżej oprocentowanym, czyli droższym kredycie kredytobiorcy płacą wyższe raty – także od zaciągniętych wcześniej pożyczek. Wzrastają też odsetki, które trzeba płacić za karty kredytowe. Wyższe oprocentowanie pożyczek to mniej inwestycji, które często finansuje się, biorąc na nie kredyt. Mniejsza liczba inwestycji to z kolei słabsze tempo wzrostu gospodarczego.

Im wyższa inflacja, tym ostrzejsze środki, które trzeba zastosować, by ją zwalczyć. Bywało więc np., że w celu jej ograniczenia stopy procentowe były podnoszone skokowo, co tak boleśnie uderzało w kredytobiorców, iż przyczyniało się do wybuchu recesji (taka sytuacja miała miejsce w Polsce na początku lat 90. XX w.). Zbyt wysoka inflacja była przez wiele lat główną zmorą gospodarki Polski międzywojennej. Bywały wtedy w naszym kraju miesiące, że zarobioną pensję trzeba było jak najszybciej wydać, bo ceny tak gwałtownie rosły, iż jej wartość malała niemal z godziny na godzinę. Jasno więc widać, jak ogromne znaczenie ma utrzymanie wzrostu cen na bezpiecznym poziomie. Można powiedzieć, że bez tego nie da się stworzyć stabilnej, zrównoważonej, stale rozwijającej się gospodarki.

Czy deflacja jest dobra?

Przeciwieństwem inflacji jest deflacja, czyli spadek przeciętnego poziomu cen w całej gospodarce. Jej przyczyną może być np. recesja i związany z nią spadek popytu na towary i usługi. Jeśli deflacja utrzymuje się przez dłuższy czas, nie wpływa pozytywnie na gospodarkę, bo trwały spadek cen prowadzi do ograniczenia konsumpcji przez gospodarstwa domowe i niskiej skłonności do inwestycji wśród firm. Jeszcze gorszy efekt daje to, że z powodu deflacji wiele osób może odkładać część zakupów na przyszłość, z nadzieją, że ceny bardziej spadną. To samo dzieje się w przypadku zamówień dla przemysłu, którego odbiorcy mogą wstrzymywać się z zamówieniami lub ograniczać je w oczekiwaniu na dalszy spadek cen. Wywołany tym spadek popytu może być przyczyną trwałej recesji lub pogłębiać już istniejącą.

Zarówno nadmierna inflacja – a więc silny wzrost cen, jak i deflacja (czyli ich spadek) są zjawiskami niepożądanymi w gospodarce. Dlatego bank centralny systematycznie monitoruje tempo zmian cen w gospodarce i wykorzystuje swoje instrumentarium, by inflacja kształtowała się na dodatnim, ale niskim poziomie, co sprzyja rozwojowi gospodarki w zrównoważony sposób.•

Wygraj nagrody!

• Przeczytaj uważnie tekst z cyklu „Ekonomia po prostu”, rozwiąż krzyżówkę, znajdującą się na ostatniej stronie dodatku telewizyjnego, i odczytaj hasło utworzone z ponumerowanych liter. Nagrody czekają! • Atrakcyjne nagrody czekają również na uczestników zabawy dostępnej na internetowej stronie cyklu „Ekonomia po prostu”. Wystarczy wejść na: www.ekonomia.gosc.pl i rozwiązać quiz lub wypełnić ankietę dotyczącą treści artykułu z cyklu „Ekonomia po prostu”. Wśród uczestników zabawy zostaną rozlosowane nagrody.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.