Guru liberałów

Jacek Krzemiński

|

GN 10/2020

publikacja 05.03.2020 00:00

„Nigdy nie spotkałem się z cięciem podatków, które by mi się nie spodobało” – to jedna z najbardziej znanych wypowiedzi Miltona Friedmana, jednego z najwybitniejszych ekonomistów XX wieku.

Milton Friedman to jeden z najbardziej znanych i wpływowych ekonomistów na świecie. Milton Friedman to jeden z najbardziej znanych i wpływowych ekonomistów na świecie.
Charles E. Knoblock /east news

Milton Friedman, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii i współtwórca monetaryzmu oraz tzw. chicagowskiej szkoły ekonomii, urodził się w 1912 r. w USA. Jego rodzice byli imigrantami pochodzącymi z Węgier. W ciągu swego długiego życia (żył 94 lata) stał się jednym z najbardziej znanych i wpływowych ekonomistów na świecie. Nie tylko dlatego, że był wybitnym naukowcem zajmującym się ekonomią, ale także dzięki temu, iż miał talent do pisania (część swych książek napisał razem z żoną) i był bardzo dobrym mówcą. Umiał tłumaczyć problemy ekonomiczne prostym i zrozumiałym językiem. Prowadził cieszące się dużą popularnością telewizyjne show. Słynął z prowokacyjnych sentencji, z których niejedna weszła na stałe do publicznej debaty o polityce gospodarczej i ekonomii. Ludzie, którzy interesują się ekonomią, na pewno znają takie cytaty z Miltona Friedmana, jak na przykład: „Nie ma czegoś takiego jak darmowe obiady” (chciał w ten sposób przekonać, że pomoc socjalna ze strony państwa jest tylko pozornie darmowa, bo każdy musi się na nią złożyć, w formie podatków, także ten, kto z tej pomocy korzysta), czy też: „Rządy nigdy się nie uczą, tylko ludzie się uczą”.

Między podziwem a sprzeciwem

Milton Friedman był postacią kontrowersyjną. Jego poglądy sprawiały, że u jednych budził podziw, ale u innych sprzeciw. Łatwo było go uznać za oderwanego od rzeczywistości radykała. Wbrew tej często przypinanej mu etykietce poglądy owe brały się z chłodnej analizy, która kazała mu sprzeciwić się szkole ekonomicznej zwanej keynesizmem (od nazwiska jej twórcy – Johna Maynarda Keynesa), będącej odpowiedzią na Wielki Kryzys z lat 30. XX w. Po II wojnie światowej keynesizm stał się wiodącą teorią ekonomiczną na świecie i wyznacznikiem polityki gospodarczej wielu krajów, m.in. USA i Japonii.

John Keynes uważał, że dla przywrócenia i utrzymania dobrej koniunktury gospodarczej kluczowy jest popyt – to, ile kupujemy, a więc i to, czy ludzie mają pracę i ile zarabiają. Był też zdania, że wzrost gospodarczy powinno się pobudzać zwiększaniem wydatków publicznych, np. na inwestycje infrastrukturalne. Przekonywał, że w sytuacji kryzysu gospodarczego należy obniżać oprocentowanie kredytów (stopy procentowe), by zwiększyć inwestycje. Keynes był więc za aktywną polityką gospodarczą państwa, którą jej przeciwnicy nazywają państwowym interwencjonizmem.

W krajach, które zastosowały keynesizm w swej polityce gospodarczej, przez wiele lat dawało to dobre rezultaty: objawiało się szybko rozwijającą się gospodarką oraz niskim bezrobociem. Jednak w latach 70., z uwagi na tzw. szoki popytowe i podażowe, gospodarki tych państw zaczęły zmagać się z problemami. Stało się w nich to, co według teorii Keynesa nie miało prawa się zdarzyć: mimo zwiększonych wydatków państwa – pociągających za sobą większą podaż pieniądza i wzrost inflacji – gospodarka pogrążyła się w zastoju i zaczęło rosnąć bezrobocie. Czyli doszło tam do zjawiska zwanego stagflacją – połączenia stagnacji ekonomicznej z wysoką inflacją.

Pogromca inflacji

Dla monetarystów, w tym ich najwybitniejszego przedstawiciela Miltona Friedmana, wytłumaczenie takiego stanu rzeczy było proste: to wysoka inflacja hamuje gospodarkę. Zalecali więc zmniejszanie inflacji przez zmniejszenie wydatków państwa, czyli podaży pieniądza. Im mniej pieniądza na rynku, tym przedsiębiorstwa mniej są skłonne do podwyższania cen. I na odwrót. Wysoka inflacja jest samonakręcającą się spiralą: wzrost cen sprawia, że pracownicy za swoje wynagrodzenia mogą kupić mniej, więc domagają się podwyżek. A wtedy pracodawcy muszą podnosić ceny swych usług i towarów. I koło się zamyka. Jednym z najskuteczniejszych narzędzi do zduszenia inflacji jest podniesienie stóp procentowych przez bank centralny. To jednak podnosi cenę kredytu, a przez to prowadzi do spadku inwestycji. Mniej inwestycji to wolniej rosnąca gospodarka. Wysoka inflacja może więc zahamować wzrost gospodarczy.

Friedman lubił powtarzać, że „inflacja jest tą formą podatku, którą można nałożyć bez ustawy”. Mawiał też, że „świat finansów jest podobny do alkoholizmu: i w jednym, i w drugim przypadku najpierw jest nadmiar środków płynnych, następnie euforia, a na końcu – depresja”. Zdecydowanie opowiadał się za ograniczaniem wydatków państwa i za tym, żeby rządy nie ingerowały w gospodarkę. Uważał bowiem, że gospodarka najlepiej reguluje się sama, przez mechanizmy rynkowe.

Wolny wybór

Wolny rynek był dla niego tożsamy z wolnością ekonomiczną. A ta z kolei była dla niego gwarancją wolności politycznej. Twierdził bowiem, że im bardziej państwo ingeruje w gospodarkę, tym bardziej krępuje na tym polu firmy i zwykłych ludzi, zabierając im wolność ekonomiczną, a w ślad za tym wolność polityczną. Wyrażał tę opinię bardzo dobitnie, mówiąc, że „świadectwo historii potwierdza jednoznacznie zależność między wolnością polityczną a wolnym rynkiem”, a „bez wolności gospodarczej nie ma wolności politycznej”. Przekonywał, że wolny rynek jest „jedynym dotąd odkrytym sposobem na to, żeby wielu ludzi dobrowolnie ze sobą współpracowało”.

To dlatego był bardzo krytycznie nastawiony do państwowego interwencjonizmu. Opowiadał się za tzw. państwem-minimum, czyli takim, którego rola jest bardzo ograniczona. Surowo oceniał polityków, głosząc, że „rząd nie rozwiązuje problemów, rząd je tworzy”, a „rządowe rozwiązania problemu są zwykle równie złe jak sam problem”. W tym kontekście warto przytoczyć jeszcze jedną jego wypowiedź: „Jednym z największych błędów jest sądzenie programów politycznych i rządowych na podstawie ich zamiarów, a nie rezultatów”.

Przeciwnicy Friedmana zarzucali mu, że państwo w takim kształcie, jaki postulował, byłoby bezduszne, pozostawiałoby ludzi, szczególnie najuboższych, samym sobie, bez pomocy. Oskarżali monetarystów o to, że są przeciwni systemowi opieki społecznej. To nie była jednak sprawiedliwa ocena. Z jednej strony Milton Friedman był rzeczywiście przeciwko pomocy społecznej, np. wypłacaniu zasiłków dla bezrobotnych. Mówił, w swoim charakterystycznym stylu, że „jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki, gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie”. Z drugiej jednak strony proponował, by zamiast zasiłków wprowadzić państwowe dopłaty do pensji dla najmniej zarabiających. Mimo że uważał, iż społeczeństwo, które przedkłada równość nad wolność, nie ma ani jednego, ani drugiego, a to, które przedkłada wolność nad równość, będzie szczyciło się i jednym, i drugim.

Uznawał bowiem za błąd myślenie, że jeśli jeden człowiek coś zyskuje, to zawsze kosztem drugiego. W jego opinii w warunkach wolności politycznej i gospodarczej taki pogląd nie znajduje potwierdzenia. Był przeciwnikiem socjalizmu m.in. dlatego, że zdawał się być realistą w kwestii ludzkiej natury. Sądził, że świat można poprawić, ale nie wierzył, jak socjaliści, że ludziom uda się stworzyć raj na ziemi. „Jakie społeczeństwo nie jest oparte na chciwości? Takie, które jest tak zorganizowane, że chciwość będzie w nim krzywdzić najmniej – takim systemem jest kapitalizm” – mawiał.

Doradca prezydentów

Myśl Miltona Friedmana wywarła ogromny wpływ na współczesną gospodarkę. To za jego sprawą do łask wrócił w wielu krajach, w latach 70. i 80., liberalizm gospodarczy. Był doradcą ekonomicznym dwóch amerykańskich prezydentów: Richarda Nixona i Ronalda Reagana. Współtworzył bardzo liberalną politykę ekonomiczną tego drugiego, zwaną „rea- ganomiką”, za której przykładem poszła później wieloletnia premier Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher.

Friedman gościł ze swymi wykładami m.in. w Chile, za dyktatury generała Pinocheta. Zaś jego uczniowie z chicagowskiej szkoły ekonomicznej doradzali Pinochetowi w sprawach gospodarczych. To dlatego, gdy otrzymał w 1976 r. Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii (za „dokonania w zakresie analizy konsumpcji, historii i teorii monetarnej oraz za pokazanie złożoności polityki stabilizacji”), protestowali przeciwko temu obrońcy praw człowieka. Choć trudno było znaleźć do tego mocne podstawy, Friedman podkreślał publicznie, że jest przeciwnikiem wszelkiego autorytaryzmu i kluczowa jest dla niego wolność jednostki. Potwierdził to, pisząc antysocjalistyczną książkę pt. „Wolny wybór”. W jego opinii socjalizm był zniewoleniem człowieka, a prawdziwy kapitalizm dawał ludziom wolność. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.